Co kraj to obyczaj-banalne stwierdzenie. Po przeczytaniu książki Charlotte Cho "Sekrety urody kroreanek" , stwierdziłam iż Gender niedługo opanuje cały świat, oraz znalezienie pakmena będzie możliwe tylko we więzieniu. Oczywiście tylko sobie (nie)żartuje (prawie) lecz gdy dowiedziałam się ,że mężczyźni tj koreańscy mężczyźni dbają o cerę w sposób prawie taki sam jak kobiety koreanki (tak, kobiety koreanki, na pewno nie my szaraczki) dostałam ogromnego szoku. Poczułam się zgnieciona, jak mały robaczek przez ogra. Uważałam że przywiązuje duża wagę do pielęgnacji cery. Mycie twarzy dwa, trzy razy dziennie, używanie maksymalnie dwóch kremów (nawilżający i matujący żeby gładź szpachlowa się trzymala) jest wystarczające. Książka Charlotte Cho zrobiła mi pranie mózgu, gdyż po przeczytaniu paru stron zaczęłam myśleć jak Azjatka (no może po części temu ze gender if you know what i mean). Tylko to iż parę dni wcześniej obkupiłam się jak głupia,( przez nadchodzące dni młodzieży znalezienie czegokolwiek wartego uwagi będzie niemożliwościa a już nie wspominając o dojechaniu do najbliższej metropolii co będzie równie bardziej niemożliwe) uratowało mnie przed odwiedzeniem Sephory gdzie koreańskich kosmetyków troszeczkę jest.
Cóż jeszcze mogę stwierdzić. Ta książka zmienia podejście (to te słodkie obrazki mówię Wam,oni to specjalnie), nawet nie zauważycie, kiedy to się stanie. Jest to trochę niebezpieczne dla naszego portfela, lecz wszystko z umiarem. Uważam że taka przesadna pielęgnacja cery, jest trochę szkodliwa. gdy zmienimy klimat na gorszy lub sobie odpuścimy na jakiś czas z tym szaleństwem jakim jest moda na Asia-style (nie żeby coś, dramy, anime, jedzenie itp zrobiło mi pranie mózgu), możemy być pożywką dla bakterii. Nie dopuszczamy do ich działania i w trakcie takiej przerwy przez częściowy brak odporności, będziemy świadkami masakry piłą maszynową. Azajatki mają to do siebie że ich cery do pięknych nie należą , więc im pomoże (prawie) wszystko . Nie rekomenduję większości ich kosmetyków , chyba że maseczki w płachcie (jestem wielką fanką) . Niedługo otworzę tutaj dział z recenzjami produktów do pielęgnacji cery więc powiem co tak a co nie . Zacznę od azjatyckich kosmetyków.
Cho dobrze gada , ale nie bierzcie do siebie całej tej książki . Nie będę się rozpisywać to trzeba przeczytać. Książkę polecam lecz wszystko z umiarem. Jeżeli ktoś z Was ma już lekturę za sobą, lub jesteście w jej trakcie ewentualnie przed to komentujcie co myślicie ) To co napisałam powyżej to tylko moje przemyślenia, nie chcę nikogo urazić jeżeli Wasze zdanie jest zupełnie inne od mojego :)
Cóż jeszcze mogę stwierdzić. Ta książka zmienia podejście (to te słodkie obrazki mówię Wam,oni to specjalnie), nawet nie zauważycie, kiedy to się stanie. Jest to trochę niebezpieczne dla naszego portfela, lecz wszystko z umiarem. Uważam że taka przesadna pielęgnacja cery, jest trochę szkodliwa. gdy zmienimy klimat na gorszy lub sobie odpuścimy na jakiś czas z tym szaleństwem jakim jest moda na Asia-style (nie żeby coś, dramy, anime, jedzenie itp zrobiło mi pranie mózgu), możemy być pożywką dla bakterii. Nie dopuszczamy do ich działania i w trakcie takiej przerwy przez częściowy brak odporności, będziemy świadkami masakry piłą maszynową. Azajatki mają to do siebie że ich cery do pięknych nie należą , więc im pomoże (prawie) wszystko . Nie rekomenduję większości ich kosmetyków , chyba że maseczki w płachcie (jestem wielką fanką) . Niedługo otworzę tutaj dział z recenzjami produktów do pielęgnacji cery więc powiem co tak a co nie . Zacznę od azjatyckich kosmetyków.
Cho dobrze gada , ale nie bierzcie do siebie całej tej książki . Nie będę się rozpisywać to trzeba przeczytać. Książkę polecam lecz wszystko z umiarem. Jeżeli ktoś z Was ma już lekturę za sobą, lub jesteście w jej trakcie ewentualnie przed to komentujcie co myślicie ) To co napisałam powyżej to tylko moje przemyślenia, nie chcę nikogo urazić jeżeli Wasze zdanie jest zupełnie inne od mojego :)